Poeta naszego miasta
26 czerwca 2024
Joanna Zach
W tym roku mija dwadzieścia lat od śmierci Czesława Miłosza, który żył i tworzył wśród nas, w Krakowie.
Jego obecność w tym mieście była ważna, pielgrzymowały do niego osobistości z całego świata, odwiedzali go poeci i pisarze, uczeni i studenci. Kiedyś przybyła nawet delegacja z Mittelbergheim z gąsiorkiem nadreńskiego wina w podziękowaniu za to, że upamiętnił to alzackie miasteczko w jednym z piękniejszych swoich wierszy. W jego mieszkaniu przy ulicy Bogusławskiego toczyły się rozmowy, dzięki którym sprawy umysłu i ducha odzyskiwały blask, a ludzki świat wydawał się rozumny. Dlatego Adam Zagajewski mógł powiedzieć, że Miłosz mieszkał w Krakowie, tak jak Goethe w Weimarze, że dzięki niemu „miasto było mądrzejsze”.
Czemu po latach emigracji przeniósł się ostatecznie do Krakowa? Profesor emeritus, noblista mógł przecież wybrać dowolne miejsce na ziemi. Mogła to równie dobrze być Warszawa, w której przeżył lata okupacji i poznał pierwszą żonę. Albo na przykład Wilno, miasto jego młodości, które po upadku imperium stało się znowu stolicą niepodległego państwa. On jednak wybrał Kraków, gdzie żyli i działali jego najstarsi przyjaciele, przede wszystkim Jerzy Turowicz i środowisko „Tygodnika Powszechnego”. Wiedział, że tutaj znajdzie klimat sprzyjający twórczości. Wybrał to miasto młodych ludzi i starych kamieni, bo przechowało w swoich murach pamięć „rodzinnej Europy”, ojczyzny wolnych umysłów, którą trzeba było stworzyć na nowo. I wybrał je dwukrotnie. Najpierw, gdy z drugą żoną Carol Thigpen postanowił tutaj zamieszkać, i po raz drugi wtedy, gdy po jej śmierci w San Francisco, wbrew zaleceniom lekarzy, zdecydował się na lot powrotny do Krakowa. Przekroczył dziewięćdziesiątkę i wiedział, że będzie to ostatnia jego podróż, że powraca do miasta, w którym zakończy życie.
Pracował do ostatnich chwil, nawet w klinice profesora Szczeklika przy ulicy Skawińskiej, do której trafiał, gdy zachodziła konieczność pilnej hospitalizacji. Jeśli to prawda, że wiersze pisze się głównie w młodości, a potem przychodzi pora płodozmianu, to Miłosz jako poeta nie zestarzał się nigdy, nie utracił poetyckiego wigoru. Do końca układał wiersze, do końca niestrudzenie szukał prawdy o świecie: „Pod dziewięćdziesiątkę, i jeszcze z nadzieją, / Że powiem, wypowiem, wykrztuszę” – napisał w wierszu Modlitwa. Dopiero w ostatnich tygodniach opuścił go daimonion, to znaczy dar intensywnej koncentracji, pozwalający na błyskawiczne skojarzenia i poetyckie rewelacje. Lecz nawet wtedy w lepszych momentach dyktował: zdania, fragmenty, ułomki przyszłych wierszy. Naprawdę wierzył i naprawdę wątpił. Poznał sfery ciemności i cierpienia, lecz „żadnym swoim rymem nie pochwalał nicości” (Orfeusz i Eurydyka).
***
Dorobek literacki krakowskich lat Miłosza jest niezwykle obfity. W ostatniej dekadzie jego życia wychodzą kolejne książki, a więc tomiki poetyckie: Na brzegu rzeki (1994), To (2000), Orfeusz i Eurydyka (2002), Druga przestrzeń (2002); zbiory esejów: Legendy nowoczesności (1996), Życie na wyspach (1997), O podróżach w czasie (2004), Spiżarnia literacka (2004), a także Piesek przydrożny (1997) – książka esejów, wierszy i „tematów do odstąpienia”. Ponadto ukazują się wspomnienia: Abecadło Miłosza (1997), Inne abecadło (1998); książka o Annie Świrszczyńskiej Jakiegoż to gościa mieliśmy (1996), antologia Wyprawa w dwudziestolecie (1999), obszerny tom korespondencji Zaraz po wojnie (1998) i – już pośmiertnie – ostatni tom poezji Wiersze ostatnie (2006). A przecież nie tylko pisał czy dyktował. Wokół niego koncentrowało się życie literackie i życie umysłowe tego miasta, zabierał głos w najistotniejszych sprawach dotyczących nas wszystkich i do końca chciał być po prostu użyteczny.
Czesław Miłosz jest w Krakowie obecny. Jego mieszkanie i grobowiec na Skałce, gdzie spoczął w Krypcie Zasłużonych, są częścią materialnego dziedzictwa tego miasta. Tutaj odbywa się Festiwal Miłosza, jedno z największych w Polsce i w Europie Środkowej międzynarodowych wydarzeń poświęconych poezji. Jego początki sięgają Krakowskich Spotkań Poetów Wschodu i Zachodu, którym Miłosz patronował razem z Wisławą Szymborską pod koniec ubiegłego wieku. W Krakowie ukazała się monumentalna edycja jego Dzieł zebranych, której podjęły się wydawnictwa stale współpracujące z poetą od początku lat 80. XX wieku: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak i Wydawnictwo Literackie. Na Uniwersytecie Jagiellońskim, który w 1989 roku przyznał poecie doktorat honoris causa, powstał Ośrodek Badań nad Twórczością Czesława Miłosza, który nie zamyka się tylko w akademickich murach; jego misją jest rozwijanie Miłoszowego dziedzictwa we współpracy z instytucjami kultury naszego miasta: fundacją Kraków Miasto Literatury UNESCO i Krakowskim Biurem Festiwalowym.
Tak, Miłosz jest w Krakowie obecny, ale czy potrafimy to docenić? Czy rzeczywiście rozumiemy, „jakiegoż to gościa mieliśmy”? Zbyt łatwo odsyła się arcydzieła do lamusa, a żywym słowom przyznaje status relikwii. Jeden z najbardziej przejmujących obrazów w całej twórczości poety, to obraz rodziny uchodźców na posadzce dworca w Kijowie, przywołany w Zniewolonym umyśle. Ta scena z roku 1940 mogłaby zdarzyć się wczoraj i może zdarzyć się jutro: gest ręki nalewającej herbatę, uważne, delikatne podanie kubka dziecku, troskliwe słowa odgadywane z ruchu ust – wśród ryku propagandowych haseł. Ten obraz zwyczajnego człowieczeństwa, wyłowiony z chaosu historii, mówi więcej, niż chcieliśmy usłyszeć – o kruchości każdego ładu, o szaleństwach ludzkiego gatunku, ale także o tajemniczym ziarnie złożonym w każdym człowieku i o współczuciu, które podtrzymuje nasz świat. To współczucie, dojrzewające stopniowo w całej jego twórczości, dochodzi najwyraźniej do głosu w latach spędzonych w naszym mieście: „Tutaj coś zrozumiałem / Z obyczaju moich sióstr i braci” – napisał w wierszu zatytułowanym W Krakowie. Ten okres w życiu poety przyniósł coś niebywale istotnego: Miłosz zbliżył się do swoich czytelników, zmieniła się tonacja jego wierszy. Ekstatyczne pochwały istnienia i gorzkie egzystencjalne prawdy przeplatają się w nich jak dawniej. Nadal też rządzi nimi dyscyplina, którą wielu młodych poetów uważało za anachronizm, chociaż to właśnie dyscyplina jest warunkiem precyzji słowa, ona daje mu moc pocisku. Jednak tym, co dominuje w tych wierszach, jest mądrość płynąca z doświadczenia i siła przezwyciężonej rozpaczy.
Joanna Zach
Literaturoznawczyni, kierownik Ośrodka Badań nad Twórczością Czesława Miłosza. Ukończyła studia polonistyczne o specjalizacji teatrologicznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zajmuje się poezją szeroko rozumianego modernizmu, od zjawisk prekursorskich po modernizm XX wieku i jego odmiany schyłkowe w literaturze najnowszej. Najwięcej prac poświęciła twórczości Cypriana Norwida i Czesława Miłosza, badając związki pomiędzy sztuką poetycką a refleksją filozoficzno-antropologiczną.
Artykuł został opublikowany w kwartalniku „Kraków Culture” 1/2024.